bar italia, jeden z najciekawszych londyńskich zespołów wydał właśnie drugi album w tym roku. "The Twits" został nagrany przez trio w ciągu ośmiu tygodni od lutego 2023 roku w prowizorycznym domowym studiu na Majorce i zmiksowany przez Martę Salogni.
Sufjan Stevens powraca z w pełni autorskim albumem. Drink z muzycznej elokwencji i naturalnej wrażliwości smakuje doskonale.
Fantastyczny zestaw piosenek, stylistycznie rozpiętych między westernową twórczością Ennio Morricone a klimatem starych albumów Scotta Walkera. Nie sposób w dwóch zdaniach opisać bogactwa tej płyty.
Makabryczna przejażdżka po mrocznych zaułkach dźwięku, wypełnionych toksycznymi odpadami elektronicznymi. 50 krótkich opowiadań o przemocy, zagrożeniu i walce. Transujące rytmy miejskich plemion splatające się z industrialnymi zgniataczami i szamańskimi zaklęciami.
Na wskroś pozytywny psychopop, łączący harmonie lat 60., garażowe riffy, glamrockowy glans, melodyjną psychodelię i britpopową pulsację lat 90. Słychać tu cudowny luz i doskonałą zabawę z żonglerki ulubionymi gatunkami.
Glyders grają proste, ale hipnotyzujące melodie, bardzo zręcznie ślizgając się pomiędzy minimalistycznymi, rockandrollowymi riffami a psychodelicznymi balladami country. Pomimo tradycyjnych korzeni brzmią niezwykle świeżo i żywiołowo. Doskonałe analogowe DIY low-fi.
Psychodeliczny, garażowy pop nasycony kosmicznymi wibracjami i przesiąknięty pustynnym, kalifornijskim wiatrem. Afirmacja życia, uduchowione wibracje i przywołujące dziewczęce zespoły lat 60., chwytliwe, hymniczne melodie. Pozytywne emocje odkręcone do oporu.
Nowa płyta jazz-noise'owego power trio to podróż bez trzymanki w poprzek gatunków, przez garażowy brud, punkową agresję, psychodeliczne improwizacje, nowave'owe eksperymenty, rock, blues, latin jazz i meksykańska cumbię. Zabawa wirtuozów.
Pięciopłytowy zestaw solowych dokonań pioniera industrialu i elektroniki, byłego członka Coil. To zbiór archiwalnych wykopalisk, nagrań koncertowych, utworów rozproszonych, starannie dopbranych i opracowanych przez autora. Gratka dla koneserów.
Bezkompromisowa, klaustrofobiczna wizja końca egzystencji. Monumentalna groza powoli budowana wokół głosu przez powtarzane w nieskończoność motywy i niepostrzeżenie gęstniejącą teksturę dźwiękową. Od akustycznej gitary po nawałnice dzwonów, dronów i chórów.
Album z regału, na którym stoją historie opowiadane muzyką. Z bardzo wysokiej półki. SBT doskonale wie, jak użyć melodii i dawkować emocje, by zaczarować słuchacza. Ponad 70 minut świetnych piosenek.
Zapis doświadczeń z czasów pandemii, napisany, zagrany i zaśpiewany przez Kristinę Moore - amerykańską wokalistkę polskiego pochodzenia. Świetna, lekka, indie-popowa płyta o bardzo pozytywnym brzmieniu i przesłaniu.
Niezwykła ścieżka dźwiękowa z życia kwiatów, przygotowana na wystawę sztuki. Pobudzająca wyobraźnię konstrukcja z generowanych brzmień i pochwyconych odgłosów życia codziennego, zbudowana na mglistych melodiach i połamanych rytmach.
Dźwiękowe poszukiwania wśród industrialnego gąszczu hipnotycznych szumów, głosów, rytmów i zlepków melodii. Od ciężkich, mechanicznych rytmów, przez wschodnie klimaty po wyciszony ambient. Wciąga i zaskakuje na każdym kroku.
Pobudzające wyobraźnię rzeźby dźwiękowe, budowane ze skrawków hałasu, codziennych dźwięków, nagrań terenowych, elektronicznych pętli, szeptów i hipnotycznych perkusjonaliów. Efekt zdalnej kolaboracji artystów na potrzeby pandemicznej edycji festiwalu Rewire.
Najlepsze East meets West od czasu "Songs From The Victorious City", Jaza Colemana i Anne Dudley, z pieśniami z Kairu. "Jarak Qaribak". zahipnotyzuje was jak kobra swoją ofiarę.
Surrealistyczne kolaże dźwiękowe, groteskowe rytmy i melodie wyciśnięte z zagadkowych urządzeń, pokręcone melorecytacje i fragmenty taśm posklejane przez terrorystów noise'u w odrealniony soundtrack do halucynacji na granicy rzeczywistości.
Druga część archiwalnego zbioru nagrań niemieckich elektronicznych innowatorów. Industrial kraut, elektro punk, techno pop w wykonaniu znanych bardziej i mniej. Na pokładzie m.in. Grosskopf, Cluster, Schnitzler, Moebius, Plank, Faust, Roedelius.
Największy dziś muzyczny kameleon objawia się w nowej odsłonie. Tym razem serwuje bezczelny, soczysty thrash. Nie rezygnuje przy tym z psychodelicznych przypraw, co w efekcie przynosi płytę dającą prawdziwego kopa.
Po sześciu latach milczenia Josh Homme wraca z szorstką, ciężką i mroczną muzyką, naznaczoną dramatycznymi przeżyciami osobistymi. Choć płyta jest wyjątkowo surowa, nie brakuje jej charakterystycznych, chwytliwych, acz zaskakujących melodii.
I to by było na tyle
I to by było na tyle