MEGATONY

Tyle dobrej muzyki, ile uniesiesz!

King Gizzard & The Lizard Wizard

PetroDragonic Apocalypse; or, Dawn of Eternal Night: An Annihilation of Planet Earth and the Beginning of Merciless Damnation

16/06/2023

KGLW

1. Motor Spirit
2. Supercell
3. Converge
4. Witchcraft
5. Gila Monster
6. Dragon
7. Flamethrower
8. Dawn of Eternal Night (tylko na winylu)

Największy dziś muzyczny kameleon objawia się w nowej odsłonie. Tym razem serwuje bezczelny, soczysty thrash. Nie rezygnuje przy tym z psychodelicznych przypraw, co w efekcie przynosi płytę dającą prawdziwego kopa.

Konsekwentnie pozostając w programowej niekonsekwencji, KGLW wracają do eksplorowanego już wcześniej gatunku, ale nie po to, by nawiązać do albumu Infest the Rat’s Nest lub przemierzać poznane już terytoria. Płytę, której tytuł jest jeszcze trudniejszy do zapamiętania niż nazwa zespołu, dzielą do niego lata świetlne.

PetroDragonic Apocalypse to brutalny koncept album, opowiadający w szaleńczym tempie, przy dźwięku rozdzierających gitar, szczękającego metalu i demonicznych wokali o upadku cywilizacji zachłyśniętej żądzą ropy naftowej. Monstrualne tornada dewastują Ziemię, Bóg umiera, gigantyczny gad pustoszy planetę, nadchodzi apokalipsa.

To nie jest album ciekawostka, nagrany przez kapelę, która zazwyczaj robi co innego. King Gizzard grają, jak prawdziwi mistrzowie gatunku. Ich thrash to miażdżąca maszyneria napędzana piekielnymi bębnami i bezlitosnymi riffami, która pomimo prostoty założeń, aż kipi od drobnych akcentów z innych przestrzeni, nieoczekiwanych zwrotów i progresywnych pochodów. Dzięki nim zespołowi udało się tchnąć nowego ducha w tradycyjną formę.

Podoba Ci się album

PetroDragonic Apocalypse; or, Dawn of Eternal Night: An Annihilation of Planet Earth and the Beginning of Merciless Damnation?

A te płyty znasz?

bar italia, jeden z najciekawszych londyńskich zespołów wydał właśnie drugi album w tym roku. "The Twits" został nagrany przez trio w ciągu ośmiu tygodni od lutego 2023 roku w prowizorycznym domowym studiu na Majorce i zmiksowany przez Martę Salogni.
Sufjan Stevens powraca z w pełni autorskim albumem. Drink z muzycznej elokwencji i naturalnej wrażliwości smakuje doskonale.
Fantastyczny zestaw piosenek, stylistycznie rozpiętych między westernową twórczością Ennio Morricone a klimatem starych albumów Scotta Walkera. Nie sposób w dwóch zdaniach opisać bogactwa tej płyty.
Makabryczna przejażdżka po mrocznych zaułkach dźwięku, wypełnionych toksycznymi odpadami elektronicznymi. 50 krótkich opowiadań o przemocy, zagrożeniu i walce. Transujące rytmy miejskich plemion splatające się z industrialnymi zgniataczami i szamańskimi zaklęciami.