„To były najmroczniejsze cztery lata w moim życiu”, powiedział w jednym z wywiadów Homme. Walka z nowotworem, śmierć kilku przyjaciół, w tym Marka Lanegana, wyniszczająca batalia o opiekę nad dziećmi sprawiły, że na nowej płycie lider Queens Of The Stone Age eksploruje mroczne obszary depresji, śmierci, zwątpienia, samobójstwa.
Choć płyta została nagrana ponad dwa lata temu, to dopiero ostatniej jesieni był gotów, by dograć do niej wokale.
Jej brzmienie, w porównaniu do poprzednich płyt, jest wyjątkowo surowe, ciężkie, ocierające się momentami o prymitywnego bluesa, garaż i sludge.
To nie oznacza jednak regresu. Słychać, że zespół jest w bardzo wysokiej formie, a mroczna i gniewna odsłona to kolejny krok w jego stylistycznej ewolucji.
Na ósmym albumie Queens Of The Stone Age grają inaczej niż zwykle (najbliżej mu chyba do Era Vulgaris), ale jednocześnie tak samo, jak zawsze. Ich charakterystyczny i niepowtarzalny styl jest natychmiast rozpoznawalny po pierwszych dźwiękach.
Ta płyta potwierdza, że QOTSA to jeden z największych bandów.